
Na początku może wspomnę, jakich łyżew używają Holendrzy - nie są to łyżwy, które spotkać można powszechnie w Polsce, gdzie dominują figurowe albo hokejowe. W Holandii natomiast używa się łyżew do łyżwiarstwa szybkiego - ich polska nazwa to panczeny, a tutaj one nazywają się "norweżki", choć chyba nikt nie wie, skąd ta nazwa się wzięła. Łyżwy te mają dość długie proste ostrze i znacznie różnią się od figurowych lub hokejowych. Według Holendrów także sposobem jeżdżenia (tutaj można zobaczyć przykładowe zdjęcie takich łyżew), choć nie było mi dane sprawdzić.
Gdy opowiedziałem kolegom, że po trzaskach pod sobą wyszedłem na brzeg, powiedzieli mi, że trzaskający lód jest rzeczą absolutnie normalną, nawet mają przysłowie "trzaskający lód nie pęka". Dowiedziałem się, że zdarza im się także czasem wpaść do lodowatej wody, nawet znam jedną osobę, której to się udało dwa razy :) Aha, na zdjęciu kanał w Haarlem, wzdłuż którego codziennie jadę do fabryki. Niestety nie na łyżwach, a na rowerze, i nie środkiem, wzdłuż brzegu :)
W następnych dniach napiszę więcej o tym łyżwiarskim szaleństwie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz