poniedziałek, 4 maja 2009

Koninginendag w Amsterdamie

Na początku nawiążę jeszcze do poprzedniego wpisu o nieudanym zamachu na rodzinę królewską, od tamtego czasu dowiedziałem się kilku ciekawostek. Transmisja z Apeldoorn była na żywo w holenderskiej TV, więc wszyscy zobaczyli Suzuki Swift wjeżdżające w pomnik i ludzi leżących na ulicy. Ciekawe były komentarze w mediach, kiedy jeszcze nie było żadnych oficjalnych informacji. Otóż niektórzy dziennikarze byli prawie pewni, że zamachu dokonał muzułmanin. Chyba byli nieco rozczarowani, kiedy okazało się, że zamachowcem był rodowity biały Holender. Niedawno utracił prawa rodzicielskie, miał kłopoty finansowe, przez co miał prawdopodobnie do czynienia z komornikiem, a także był tzw. "niedzielnym skinheadem", dzięki czemu pewnie zetknął się wcześniej z holenderskimi sądami. Co ciekawe, wiele pism z sądu, od komorników i podobnych zaczyna się słowami "w imieniu królowej". Być może to także była jedna z wielu przyczyn tego zamachu?
Ale pora wrócić do głównego tematu, czyli dnia królowej w Amsterdamie. Stolica Holandii zmienia się 30 kwietnia nie do poznania. Z wszystkich ulic szeroko rozumianego centrum znikają samochody i tramwaje, za to wszędzie są tłumy. Szacuje się, że na dzień królowej do Amsterdamu (mającego ok. 750.000 mieszkańców) zjeżdżają 2 miliony ludzi. Zwróćcie uwagę, że to bardzo dużo dla kraju, w którym mieszka tylko 16,5 miliona mieszkańców. Amsterdam słynie z kanałów i niezbyt szerokich uliczek, a ci wszyscy ludzie muszą się tam zmieścić. Trasa, którą normalnie pokonuje się w 10 minut może zająć grubo ponad godzinę. To samo dotyczy pociągów do Amsterdamu rano i z Amsterdamu wieczorem - są przepełnione i poopóźniane. Wielu ludzi ubiera się na pomarańczowo, albo mają choć jeden pomarańczowy akcent stroju. Na zdjęciu właśnie widzicie jedną z amsterdamskich uliczek nad kanałem - pełną ludzi. Przejście dodatkowo utrudnia kolejna holenderska tradycja związana z dniem królowej - ale o tym już następnym razem :)

1 komentarz:

vlasta pisze...

mam takie jedno marzenie z "górnej półki"móc wspinać się po stromych schodach do własnej sypialni i o poranku podchodząc do okna z filiżanką kawy czuć magię Amsterdamu;))bo naradzie takie coś funduję sobie od czasu do czasu:)
mój kochany w grudniu 2007 roku zaciągnął mnie do Amsterdamu,nie miałam ochoty jechać bo to święta i ja raczej domatorka;)no ale cóż się nie robi dla chłopulka:)pojechaliśmy na 3 dni w same święta,(na ulicach zupełne pustki)no i Amsterdam trafił mnie strzałą Amora. To miasto mnie otula:) nic mnie tam nie razi lecz wszystko zachwyca:)To jest moje miejsce na ziemi:))jw.to tylko marzenia;))

chyba coś z tego zrozumiesz bo z formułowaniem wypowiedzi u mnie krucho;)no cóż braki w wykształceniu:)