W środę
pisałem o odbywających się tego dnia wyborach. Teraz już wiadomo, że wygrali liberałowie VVD, a na drugim miejscu była antyislamska partia PVV Geerta Wildersa. Premierem prawdopodobnie będzie Mark Rutte, który, niestety, jak się właśnie teraz dowiedziałem, jest historykiem i nie ma żony, ani dzieci, a choć media nie piszą, to ja jestem prawie pewien, że ma kota, no bo każdy Holender ma ;-) Życzę Holendrom, żeby historia nie lubiła się powtarzać i żeby ich samotny historyk sprawował się znacznie lepiej niż jego polski odpowiednik. Całe szczęście Mark Rutte nie ma brata bliźniaka :)
Holenderski parlament ma tylko 150 posłów, jest dużo tańszy w utrzymaniu i łatwiej się w nim dogadać niż w przypadku prawie 500 polskich darmozjadów. Przez ostatnie 30 lat prawie bez wyjątku rządzili chrześcijańcy demokraci, którzy teraz stracili aż 20 posłów. W Holandii jest stale w parlamencie obecna partia zielonych, która obecnie zdobyła 10 miejsc, a do ciekawostek z polskiego punktu widzenia można zaliczyć "partię na rzecz zwierząt", która obsadziła dwa stołki. Charakterystyczne dla Holandii jest też to, że tutaj wygrywający nie mogą samodzielnie rządzić. Obecny zwycięzca zajął tylko 31 miejsc w parlamencie, a do większości 76 głosów brakuje sporo, dlatego w Holandii najczęściej rządzą koalicje trzech albo czterech partii (i jakoś się najczęściej dogadują).
Trochę abstrakcyjna dla Polaków mogły być tutejsze dyskusje przedwyborcze. Holendrzy są bardzo pragmatyczni i zdają sobie sprawę, że z powodów demograficznych wszystkie obecne systemy emerytalne się posypią. Tutaj przechodzi się na emeryturę w wieku 65 lat, a coraz częściej mówi się o wydłużeniu wkrótce czasu pracy do 67 lat czy nawet do późniejszego wieku. Za to Polska, jeden z najbogatszych krajów Europy, daje emerytury kobietom już po osiągnięciu 60 lat, a mundurowi czy górnicy, nie płacąc w większości w ogóle składek ZUS, mogą być całkiem dobrze uposażonymi emerytami zaraz po czterdziestce. Widocznie Polacy uważają, że mając 1000 pomników papieża i świętego męczennika prezydenta pochowanego z królami, ich kraj otacza magiczna aura, która powoduje, że na emeryturze nie będą potrzebowac ani jedzenia, ani ubrań, ani prądu, czy gazu i że się spokojnie obejdą bez pieniędzy. Ciekawe, że ten naród daje się prowadzić tak ślepo aż na sam skraj przepaści. No ale tuż przed katastrofą znajdzie się na pewno wielu winnych i zamiast chleba będą przynajmniej igrzyska!