piątek, 9 listopada 2012

Domy na wodzie

Ponad 20% powierzchni Holandii zajmuje woda, więc nic dziwnego, że przy tak wysokich cenach gruntów niektórzy wybierają mieszkanie na wodzie. Tak naprawdę nie jest to żadna nowość. Od wielu lat ludzie posiadający barkę i świadczący usługi transportowe mieszkali na niej i nie mieli żadnego domu na lądzie. Na takich barkach wychowywały się dzieci i mieszkały całe rodziny, choć trzeba przyznać, że mieli trochę spartańskie warunki.
Kryzys mieszkaniowy lat siedemdziesiątych spowodował wypełnienie holenderskich miast i prowincji mieszkalnymi barkami. W Holandii teraz jest sporo ponad 10.000 takich domów, z czego 2500 w Amsterdamie i najbliższej okolicy. Kiedyś było to dość tanie - kupowało się starą barkę, przerabiało na mieszkanie, cumowało w mieście, podłączało prąd, wodę i już. Teraz, kiedy mieszkanie na wodzie naprawdę jest modne, jest to dość drogie i wielu ludzi na to nie stać. Amsterdam robi, co może, żeby w centrum miasta wszystkie domy na wodzie nawiązywały wyglądem do starych barek, aczkolwiek na przedmieściach można spotkać prawie normalne domy na specjalnym betonowym pływającym fundamencie.
Typowa barka mieszkalna ma długość od 14 do 30 metrów, a szerokość 2,5 do 5 metrów, powierzchnia więc waha się pomiędzy 35 a 150 m². Zacznijmy od wymienienia korzyści takiego domu - przede wszystkim ludzie cenią wolność i brak przywiązania do konkretnego miejsca. W wielu miejscach barka bywa tańsza od domu czy mieszkania w tym samym miejscu. Brak sąsiadów i bardzo duża doza prywatności są także atutami. Można sobie takim domem popłynąć na wakację. W Belgii i Niemczech jest bardzo dużo kanałów, ale niektórzy płyną na południe Francji, a prawdziwi szaleńcy potrafią przepłynąć po śródlądziu przez Bułgarię, Ukrainę czy Rosję aż nad Morze Czarne czy Kaspijskie - a wszystko to we własnym domu!
Lista wad jest bardzo długa - media na takiej barce to tylko prąd i bieżąca woda (na specjalnym elastycznym podłączeniu). Gaz jest z butli, a nieczystości trzeba gromadzić w szambie, nie można wylewać za burtę. Nie można mieć telewizji kablowej, a podłączenie do Internetu także bywa problemem. Serwisowanie czy holowanie takiej barki są dość drogie, a w centrum Amsterdamu przy najładniejszych kanałach miejsca do cumowania osiągają zawrotne ceny. Stresująca dla niektórych jest świadomość mieszkania na wodzie, dom może zacząć przeciekać, a w skrajnym przypadku zatonąć. Wiele barek ma też bardzo małą wysokość mieszkań, zdarzają się takie, gdzie sufit jest na mniej niż dwóch metrach. Zimą jest ciężko ogrzać barkę - niektórzy mają kominek na drewno, inni ogrzewanie elektryczne czy gazowe (przypominam, że gaz z butli), jednak mimo wszystko jest to drogie i dość kłopotliwe.
W Amsterdamie są specjalne hotele czy apartamenty na wodzie. Jedna z barek jest też schroniskiem dla bezdomnych kotów. Większość jednak ma stałych mieszkańców, głównie nienajmłodszych Holendrów. Kilka lat temu, szukając mieszkania, dostałem propozycję wynajmu barki. Kusiło mnie to bardzo, nie powiem, ale z powodu braku pralki i przez butle gazowe i szambo i problemy z Internetem zdecydowałem się jednak na tradycyjne lądowe mieszkanie. Po raz któryś pragmatyzm zwyciężył z romantyzmem, czasem jednak zastanawiam się, jak by to było mieszkać na wodzie.