niedziela, 27 listopada 2011

Anna Frank

Już kilka razy wspominałem o Annie Frank, pora więc wyjaśnić, kim była ta dziewczynka. Anna urodziła się w 1929 roku w żydowskiej rodzinie we Frankfurcie. Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech z powodu wzrastającego zagrożenia dla Żydów cała rodzina Franków (rodzice plus dwójka dzieci) przeprowadzili się do Amsterdamu. Po kapitulacji Holandii także tutaj Żydzi byli masowo wywożeni do obozów zagłady. Ojciec rodziny Otto Frank zorganizował kryjówkę w biurze swojej firmy w centrum Amsterdamu. W lipcu 1942 roku Frankowie ukryli się i nie wychodzili stamtąd przez najbliższe dwa lata. W sierpniu 1944, a więc ponad dwa lata później, holenderski donosiciel zadenuncjował rodzinę Anny. Wszyscy zostali aresztowani, a Anna razem z siostrą została wywiezona ostatnim transportem z Holandii do Auschwitz. Niemcy przenieśli ją później do Bergen-Belsen, gdzie zmarła na tyfus krótko przed wyzwoleniem obozu. Wojnę przeżył tylko ojciec, Otto Frank.
Anna krótko przed zejściem do ukrycia zaczęła pisać pamiętnik. Miała wtedy dopiero 13 lat, więc siłą rzeczy jej początkowe zapiski są dość infantylne. Anna prowadziła pamiętnik przez cały czas ukrycia, aż do aresztowania, i widać w nim jej proces dojrzewania, zmiany myślenia, nawet pierwsze nastoletnie zauroczenie w chłopcu z innej Żydowskiej rodziny, która ukrywała się razem z nimi. Podczas aresztowania Niemcy przeoczyli albo zignorowali pamiętnik Anny; znaleziony przez Holendrów opiekujących się rodziną Franków został przekazany ojcu Anny, który wydał go w postaci książki. Przetłumaczony na 30 języków (w tym rakże polski) i zekranizowany (3 oscary) do dziś jest wzruszającym świadectwem życia dojrzewającej dziewczynki dwa lata w ukryciu, z dala od świata, w ciągłym zagrożeniu ze strony Niemców.
Po wojnie dom, w którym ukrywała się Anna z rodziną został zamieniony na muzeum, jedno z najpopularniejszych w Amsterdamie. Po odstaniu swojego w długiej kolejce (na zdjęciu) można zobaczyć oryginalne pomieszczenia i dekoracje, warto tam iść świeżo po przeczytaniu pamiętników Anny, wtedy robi to największe wrażenie. Bardzo polecam tę lekturę oraz oczywiście odwiedzenie muzeum Anny. Do niedawna można było nawet zobaczyć obok kasztanowiec opisywany w pamiętnikach, niestety silny wiatr przewrócił to stare drzewo w sierpniu zeszłego roku.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Najstarszy zawód świata...

Ostatnio holenderska telewizja pokazała dokument o parze bliźniaczek, które od prawie półwiecza pracują w dzielnicy czerwonych latarnii. Martine i Louise Fokkens napisały także książkę, której tytuł można przetłumaczyć jako "Nasze k**wy". Poniżej krótkie wideo na ten temat (z angielskimi napisami):

niedziela, 13 listopada 2011

Sinterklaas czyli Mikołaj - 2011

Uważni czytelnicy bloga powinni pamiętać, że w Holandii tradycje i historie związane ze świętym Mikołajem są zupełnie inne niż w Polsce. Pisałem o tym między innymi w roku 2009.
Dla świeżych czytelników małe przypomnienie: w Holandii Mikołaj nazywa się Sinterklaas (to właśnie od Holendrów pochodzi angielska marka Santa Claus), do kraju przypływa z Hiszpanii, po czym porusza się konno otoczony dziesiątkami Czarnych Piotrusiów. Całkiem proste i logiczne, prawda? :)
W każdym roku inne holenderskie miasto wita Sinterklaasa przypływającego z Hiszpanii, w tym roku był to Dordrecht, miasto na południu Holandii (Wikipedia zawiera dokładną listę, które miasto w którym roku witało Mikołaja). Powitanie z reguły odbywa się w pierwszą sobotę po świętym Marcinie, czyli mniej więcej w połowie listopada. Jest to wielka impreza, transmitowana w telewizji, która przed ekrany przyciąga wtedy wszystkie dzieci w Holandii. Od tego dnia przez ponad miesiąc holenderskie dzieci wypatrują w skarpecie powieszonej przy kominku upominków, często są to czekoladowe literki.
Do Dordrechtu Mikołaj przypłynął wczoraj, a już dzisiaj odwiedził Amsterdam - wielogodzinna kolorowa parada przeszła przez całe miasto, Sinterklaas w asyscie ponad setki Czarnych Piotrusiów skutecznie sparaliżował komunikację, a Piotrusie jak zwykle wygłupiały się i rozdawały dzieciom tradycyjne ciasteczka speculaas, ale też grały w orkiestrach i prowadziły konia świętego Mikołaja. Zdjęcie obok zostało zrobione właśnie dzisiaj w porcie wielkim jak świat.