czwartek, 15 grudnia 2011

Holendrzy wydają najmniej na prezenty w całej EU

Na blogu Daily chart pojawiła się interesująca grafika pokazująca korelację pomiędzy dochodem państwa na głowę i poziomem wydatków świątecznych. Jaka jest pozycja Holandii na tym zestawieniu? Dość zawstydzajaca.
Najwięcej na prezenty wydają mieszkańcy małego Luksemburga, oni także są zdecydowanie najbogatsi z całego zestawienia. USA i Szwajcaria także zarabiają dużo, i także dużo wydają na prezenty. Trochę szokująca wydaje się pozycja Holandii - ten drugi najbogatszy kraj UE wydaje najmniej z wszystkich badanych europejskich krajów, mniej niż zbankrutowana Grecja czy biedna Ukraina. Nawet niepozorni Słowacy wydają na prezenty dwa razy więcej od Holendrów, mimo iż średni dochód Słowaka jest dwa razy niższy niż dochód Holendra. Może w Holandii wciąż wierzą w świętego Mikołaja? :)

wtorek, 13 grudnia 2011

Aktualności z Holandii - koniec 2011

Warto od czasu do czasu napisać, czym aktualnie żyje dany kraj, o czym mówią ludzie i jakie skandale są czołówkach gazet. Dziś kilka ciekawostek, którymi żyją holenderskie media.
  1. Kanibalizm - holenderska publiczna telewizja pokaże w najbliższą środę pierwszy odcinek programu "Proefkonijnen", co po polsku oznacza "króliki doświadczalne". Pierwszy odcinek serii od razu jedzie po bandzie odpowiadając na pytanie: jak smakuje ludzkie mięso? Prowadzący program dali sobie wyciąć kilkucentymetrowy kawałek tkanki z pośladków, w telewizji pokażą cały zabieg, a następnie przyrządzą to mięsko (nie swoje, od kolegi) i zjedzą.
  2. Mężczyzna reklamuje biustonosze - sieć sklepów Hema do reklamy nowej serii biustonoszy push-up użyła męskiego modela, Andreja Pejica. Trzeba jednak przyznać, że z tego faceta jest całkiem niezła babka :)
  3. Oficjalna recesja - w Holandii oficjalnie panuje recesja i gospodarka kurczy się. Prognozy na 2012 mówią o recesji 0.5% i wzroście bezrobocia do 5.25% (jak na Holandię to dużo).
Holenderska telewizja zawsze przodowała w ekstremalnych programach, to tutaj właśnie narodził się Big Brother, tutaj także niedawno odbył się bardzo kontrowersyjny reality show, gdzie trzech chorych rywalizowało o względy dawcy nerki. Całe szczęście ten ostatni program okazał się całkowicie zmyślony, miał na celu wywołanie dyskusji o transplantacji, co się zdecydowanie udało.

niedziela, 27 listopada 2011

Anna Frank

Już kilka razy wspominałem o Annie Frank, pora więc wyjaśnić, kim była ta dziewczynka. Anna urodziła się w 1929 roku w żydowskiej rodzinie we Frankfurcie. Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech z powodu wzrastającego zagrożenia dla Żydów cała rodzina Franków (rodzice plus dwójka dzieci) przeprowadzili się do Amsterdamu. Po kapitulacji Holandii także tutaj Żydzi byli masowo wywożeni do obozów zagłady. Ojciec rodziny Otto Frank zorganizował kryjówkę w biurze swojej firmy w centrum Amsterdamu. W lipcu 1942 roku Frankowie ukryli się i nie wychodzili stamtąd przez najbliższe dwa lata. W sierpniu 1944, a więc ponad dwa lata później, holenderski donosiciel zadenuncjował rodzinę Anny. Wszyscy zostali aresztowani, a Anna razem z siostrą została wywiezona ostatnim transportem z Holandii do Auschwitz. Niemcy przenieśli ją później do Bergen-Belsen, gdzie zmarła na tyfus krótko przed wyzwoleniem obozu. Wojnę przeżył tylko ojciec, Otto Frank.
Anna krótko przed zejściem do ukrycia zaczęła pisać pamiętnik. Miała wtedy dopiero 13 lat, więc siłą rzeczy jej początkowe zapiski są dość infantylne. Anna prowadziła pamiętnik przez cały czas ukrycia, aż do aresztowania, i widać w nim jej proces dojrzewania, zmiany myślenia, nawet pierwsze nastoletnie zauroczenie w chłopcu z innej Żydowskiej rodziny, która ukrywała się razem z nimi. Podczas aresztowania Niemcy przeoczyli albo zignorowali pamiętnik Anny; znaleziony przez Holendrów opiekujących się rodziną Franków został przekazany ojcu Anny, który wydał go w postaci książki. Przetłumaczony na 30 języków (w tym rakże polski) i zekranizowany (3 oscary) do dziś jest wzruszającym świadectwem życia dojrzewającej dziewczynki dwa lata w ukryciu, z dala od świata, w ciągłym zagrożeniu ze strony Niemców.
Po wojnie dom, w którym ukrywała się Anna z rodziną został zamieniony na muzeum, jedno z najpopularniejszych w Amsterdamie. Po odstaniu swojego w długiej kolejce (na zdjęciu) można zobaczyć oryginalne pomieszczenia i dekoracje, warto tam iść świeżo po przeczytaniu pamiętników Anny, wtedy robi to największe wrażenie. Bardzo polecam tę lekturę oraz oczywiście odwiedzenie muzeum Anny. Do niedawna można było nawet zobaczyć obok kasztanowiec opisywany w pamiętnikach, niestety silny wiatr przewrócił to stare drzewo w sierpniu zeszłego roku.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Najstarszy zawód świata...

Ostatnio holenderska telewizja pokazała dokument o parze bliźniaczek, które od prawie półwiecza pracują w dzielnicy czerwonych latarnii. Martine i Louise Fokkens napisały także książkę, której tytuł można przetłumaczyć jako "Nasze k**wy". Poniżej krótkie wideo na ten temat (z angielskimi napisami):

niedziela, 13 listopada 2011

Sinterklaas czyli Mikołaj - 2011

Uważni czytelnicy bloga powinni pamiętać, że w Holandii tradycje i historie związane ze świętym Mikołajem są zupełnie inne niż w Polsce. Pisałem o tym między innymi w roku 2009.
Dla świeżych czytelników małe przypomnienie: w Holandii Mikołaj nazywa się Sinterklaas (to właśnie od Holendrów pochodzi angielska marka Santa Claus), do kraju przypływa z Hiszpanii, po czym porusza się konno otoczony dziesiątkami Czarnych Piotrusiów. Całkiem proste i logiczne, prawda? :)
W każdym roku inne holenderskie miasto wita Sinterklaasa przypływającego z Hiszpanii, w tym roku był to Dordrecht, miasto na południu Holandii (Wikipedia zawiera dokładną listę, które miasto w którym roku witało Mikołaja). Powitanie z reguły odbywa się w pierwszą sobotę po świętym Marcinie, czyli mniej więcej w połowie listopada. Jest to wielka impreza, transmitowana w telewizji, która przed ekrany przyciąga wtedy wszystkie dzieci w Holandii. Od tego dnia przez ponad miesiąc holenderskie dzieci wypatrują w skarpecie powieszonej przy kominku upominków, często są to czekoladowe literki.
Do Dordrechtu Mikołaj przypłynął wczoraj, a już dzisiaj odwiedził Amsterdam - wielogodzinna kolorowa parada przeszła przez całe miasto, Sinterklaas w asyscie ponad setki Czarnych Piotrusiów skutecznie sparaliżował komunikację, a Piotrusie jak zwykle wygłupiały się i rozdawały dzieciom tradycyjne ciasteczka speculaas, ale też grały w orkiestrach i prowadziły konia świętego Mikołaja. Zdjęcie obok zostało zrobione właśnie dzisiaj w porcie wielkim jak świat.

środa, 12 października 2011

Wyniki wyborów 2011 w Holandii

Kilka dni temu odbyły się w Polsce wybory, które, jak mi się wydaje, przejdą do historii, choćby z tego powodu, że wśród posłów możemy znaleźć transseksualist(k)ę, naczelnego geja kraju i dwóch murzynów. W Holandii były 4 komisje wyborcze - dwie w Hadze (w ambasadzie), jedna w Amsterdamie (w Domu Polskim) i w Brunssum (też Dom Polski). Jak głosowali Polacy mieszkający w Holandii?
Podsumuję tylko trzy osoby, które dostały najwięcej głosów: w Królestwie Niderlandów Polacy oddali razem 2762 ważne głosy, z czego 1273 na Donalda Tuska (46%), 408 na Janusza Palikota (15%) oraz 368 na Jarosława Kaczyńskiego (13%). Pozostali kandydaci zdobyli dosłownie pojedyncze głosy i nie liczyli się w boju. Kaczyński i Palikot zebrali praktycznie wszystkie głosy oddane na ich listy, za to na liście PO widoczne były także głosy na inne osoby poza liderem. Ogółem w Holandii PO zdobyła grubo ponad 50% głosów, RP niecałe 20%, a PiS około 15%.
Zdjęcie obok zostało zrobione w dniu wyborów tuż koło Domu Polskiego w Amsterdamie. W oddali, przed kościołem znajduje się dom Anny Frank, o której to będzie już wkrótce.

poniedziałek, 10 października 2011

Frytki holenderskie

Frytki w Holandii - to naprawdę taki ciekawy temat? Po spojrzeniu na zdjęcie obok, powinieneś odpowiedzieć twierdząco :) Za chwilę wyjaśnię, co takiego szczególnego jest w holenderskich frytkach i czym jest ta odrażająca brązowa masa na nich na zdjęciu obok.
W Polsce pod pojęciem frytki rozumie się "French fries", czyli drobno pokrojone ziemniaki usmażone w oleju. W Holandii takie frytki istnieją również, ale sprzedawane są chyba tylko w McDonalds. Na każdym rogu tutaj za to spotyka się Vlaamse frites, czyli frytki flamandzkie. Czym różnią się one od tych francuskich? Głównie rozmiarem, ponieważ są parokrotnie większe, choć za tym idą także różnice w smaku - wnętrze takiej frytki jest bardziej ugotowane niż przysmażone i mniej przesiąknięte tłuszczem.
Różne jest także, z czym się je te frytki, w Holandii nawet najmniejsza buda z frytkami ma minimum 5 różnych sosów, a wiele miejsc ma ich paręnaście! Ukochany przez Holendrów do frytek jest majonez, mają go tu aż trzy rodzaje: majonez holenderski (trochę taki nijaki i mdły w smaku, podobny do klasycznego Helmanns w Polsce), majonez belgijski (bardziej kwaśny i czasem pikantniejszy, podobny do Helmanns babuni albo do Kieleckiego) oraz mix majonezowo-jogurtowy. Mniej więcej połowa Holendrów je frytki tylko z majonezem, a druga połowa z różnymi sosami, mając do wyboru sosy o takich smakach jak czosnkowy, curry, tatarski, cebulowy, chili, ranch dressing, ser feta, mięsny, ketchup, ziołowy, piri-piri, musztardowy... i wreszcie sos z orzechów arachidowych, które w niderlandzkim mają wdzięczną nazwę pinda.
Sos orzechowy jest bardzo mocno zakorzeniony w holenderskiej kuchni, mimo iż Holendrzy przywieźli jego recepturę z jednej ze swoich kolonii - Indonezji. Niektórzy polscy czytelnicy mogą znać ten sos pod nazwą satay, jest on słodki, orzechowy i pikantny. Na zdjęciu powyżej właśnie średnia porcja frytek z pindasausem, która przy cenie około 4€ jest chyba najtańszym posiłkiem do zjedzenia w centrum Amsterdamu i którą zjadłem chwilę po zrobieniu tego zdjęcia :)
Smacznego!

poniedziałek, 3 października 2011

Po najzimniejszym lecie najcieplejsza jesień

Nie tak dawno temu pisałem o tym, że lipiec i sierpień 2011 były bardzo deszczowe, pochmurne i chłodne. Dla odmiany jednak, wrzesień 2011 był jednym z najcieplejszych w historii i miał więcej słonecznych dni niż lipiec i sierpień razem wzięte!
Październik za to już pierwszym dniem pobił ponad stuletni rekord temperatury! Pierwszego października 2011 temperatury sięgały 27 stopni, cieplejszy był tylko 1 X 1908 roku.
A zdjęcie obok to zauważona w sklepie z grami planszowymi w Utrechcie gra - Kraków. Niestety nie grałem, nie mogę nic więcej o niej powiedzieć, choć na pewno jest ciekawa!

niedziela, 11 września 2011

Open Monumentendag 2011

W mijający właśnie weekend odbył się (już po raz dwudziesty piąty) Open Monumentendag, czyli impreza podobna do polskich Dni Dziedzictwa Kulturowego. W całym kraju ponad 4000 miejsc, które na co dzień są niedostępne, zamknięte albo objęte opłatami wstępu, otwiera swoje podwoje za darmo dla wszystkich. Szacuje się, że w tym roku prawie milion zwiedzających skorzystało z oferty, a rekordy pobił pałac królewski w Amsterdamie, którego w ciągu dwóch dni zwiedziło ponad 25.000 osób.
Co ciekawe, w ofercie są dostępne nie tylko budynki publiczne, jak ratusze, archiwa, muzea, czy kościoły, ale także sporo prywatnych domów i posiadłości, mimo obaw, że niektórzy zwiedzający mogą być tak naprawdę złodziejami oceniającymi potencjalne łupy i zabezpieczenia.
W Haarlemie było dostępnych kilkadziesiąt miejsc, z których najbardziej mnie zainteresowały dwa kościoły, które organizowały wycieczki na wieże oraz dość ciekawe trasy pomiędzy sklepieniem i dachem kościoła. W jednym z tych kościołów (katolickiej katedrze) był przewodnik mówiący, dzięki żonie z Polski, po polsku!
Tuż obok właśnie widok z wieży innego kościoła (protestanckiej katedry) na część rynku w Haarlemie. Widoczne tam budy to bazar, dość często miejący tam miejsce i zdecydowanie psujący to urokliwe miejsce, które bardzo niewiele zmieniło się przez ostatnie 500 lat. Tak - obrazy przedstawiające rynek w Haarlemie z XVI wieku różnią się od współczesnych tylko ubiorem przechodniów oraz brakiem rowerów i kilku szyldów.

czwartek, 8 września 2011

Internet w Holandii

Zdjęcie obok jest bardzo holenderskie, bo pokazuje nowe technologie, Internet, stronę społecznościową i kota :) W przerwach pomiędzy aborcją i eutanazją Holendrzy czasem używają Internetu i dziś chciałbym napisać o tym, co ich wyróżnia.
Według niedawno opublikowanych badań przeciętny Holender spędza najwięcej czasu w Internecie na tle wszystkich Europejskich krajów, bo aż ponad 34 godziny miesięcznie przy średniej europejskiej 26h i światowej 23h. Holendrzy też są w ścisłej czołówce światowej jeśli chodzi o dostęp do Internetu - prawie 90% gospodarstw domowych ma dostęp do sieci!
Holendrzy bardzo aktywnie używają stron społecznościowych, to tu właśnie największy procent społeczeństwa ze wszystkich krajów używa Twittera i LinkedIn. Internauci holenderscy, pomimo iż doskonale znają angielski i inne języki obce, są bardzo przywiązani do swoich narodowych stron, to jeden z niewielu krajów, gdzie Facebook ustępuje miejsca lokalnemu konkurentowi - Hyves. Popularne są lokalne, holenderskie strony, najczęściej używaną porównywarką cen dla elektroniki jest tweakers.net, książki i elektronikę kupuje się na www.bol.com, bilety lotnicze na www.cheaptickets.nl, a popularna na całym świecie strona booking.com jest także holenderska.
Holendrzy także bardzo aktywnie handlują w sieci, w ostatnim roku umieścili prawie 100.000.000 ogłoszeń w serwisie Marktplaats, o którym nie tak dawno pisałem i który to jest lokalnym odpowiednikiem Allegro czy Ebay, co przekłada się na prawie 6 ogłoszeń na obywatela (wliczając w to noworodki, staruszków i nieużywających sieci). Żyłka do handlu jest zauważalna, prawie 1/3 społeczeństwa zanim wyrzuci jakiś przedmiot próbuje go sprzedać online; dla porównania, na drugim biegunie są Włosi, których prawie 90% wyrzuca przedmioty, które równie dobrze mogliby sprzedać.

środa, 31 sierpnia 2011

5th blog day

Dzisiaj obchodzimy piąty blog day, święto ludzi piszących blogi. Tradycja nakazuje, żeby tego dnia podzielić się linkami do pięciu innych blogów, niekoniecznie związanych z tematem własnego, a najlepiej prezentujących odmienne kultury czy punkty widzenia. Oto moje propozycje:
  1. FEMEN - wojujące ukraińskie feministki (i tu nie chodzi tylko o cycki)
  2. schlijper.nl - codziennie porcja świeżych (i ładnych!) zdjęć z Holandii
  3. DwaGrosze - masz podstawową wiedzę ekonomiczną z gazet czy telewizji? ten blog wywróci ją do góry nogami i otworzy szeroko oczy na prawdę
  4. Pracownia Permakultury -  co to jest permakultura? dlaczego ekologia często nie jest ekologiczna?
  5. Konie achałtekińskie... oraz Kresowa Zagroda - dwa blogi osiedleńców - o mieszczuchach, którzy zaczęli nowe życie na wsi

Najbardziej deszczowe lato w historii Holandii

Choć astronomicznie lato kończy się dopiero za trzy tygodnie, dla wielu ludzi koniec sierpnia, koniec wakacji, jest mimo wszystko zakończeniem sezonu letniego. Holenderski królewski instytut pogody (tu wszystko co ważne i formalne jest królewskie) właśnie podsumował mijające trzy miesiące i orzekł, że czerwiec, lipiec i sierpień 2011 były najbardziej deszczowymi miesiącami letnimi w historii pomiarów meteorologicznych w Holandii, pobijając nawet dawny rekord lata 1906 roku, którego ponoć nie dało się pobić :)
W Holandii latem zawsze pada, ale w tym roku spadło ponad 350 mm deszczu, o 100 mm więcej niż średnia. Co ciekawe, wiosna 2011 była najsuchsza w ciągu ostatnich stu lat, bo spadło tylko 49 mm deszczu w porównaniu do 172 mm średnio (ważne podkreślenia - statystycznie latem w Holandii pada o połowę więcej deszczu niż wiosną!).
Lato 2011 było także chłodne - średnio 16.3 stopnia, przy średniej poprzednich lat 17 stopni, miało tylko 50 dni z temperaturą co najmniej 20 stopni (średnia - 60 dni). Szczerze mówiąc nie wiem, kiedy oni zebrali te 50 dni, chyba w bardziej kontynentalnej części Holandii, ja mieszkam zaledwie 5 km od morza i tutaj całe lato było jak w kieleckiem na dworcu! Policzono także gorące dni, z temperaturą 25 stopni albo i więcej, i tego lata było ich tylko 7 przy średniej 21. Znów te dane pewnie nie dla Haarlemu, gdzie chyba ani razu chyba słupek rtęci nie przekroczył 20 stopni :) W ostatnich trzech miesiącach (czyli 2208 godzinach) słońce świeciło tylko przez 525 godzin przy średniej 608. W szczególności lipiec i sierpień były bardzo mało słoneczne.
Dobrze okazuje to zdjęcie obok, zrobione w połowie lipca w Haarlemie. Nie wiem, jak Holendrzy to robią, że przy tak paskudnej pogodzie mają tak duże dochody z turystyki :)

Wcześniejsze wpisy na podobny temat: "Pogoda w Holandii", "Pogoda w Holandii - część 2" oraz "Prognoza pogody - bezchmurnie?".

niedziela, 28 sierpnia 2011

Holenderskie kobiety chcą rodzić w szpitalu

Na łamach tego bloga wspominałem już kilka razy, że w Holandii standardem jest poród w domu. Większość firm ubezpieczeniowych pokrywa koszty porodu tylko w domu, chyba że lekarz wyraźnie wskaże na konieczność porodu w szpitalu. Poród w szpitalu traktowany jest jako pewnego rodzaju luksus, za który trzeba zapłacić.
Holenderka w czasie ciąży pozostaje pod opieką położnej, która także odbiera poród w domu, a potem opiekuje się kobietą i uczy ją "obsługi" dziecka. Nawet poród w szpitalu wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce - kobieta może urodzić o 17:00, a o 19:00 jeść kolację w swoim domu, dla niektórych to szokujące. Co ciekawe do porodu w domu najbardziej są przekonane kobiety wykształcone i doświadczone (w sensie nie pierworódki).
Ale wracając do tematu - ciekawostką jest to, że w Holandii kobieta może sama zadecydować o przerwaniu ciąży, i to dość późno, bo aż do końca 24. tygodnia ciąży (czyli w dwóch trzecich drogi, kiedy dziecko jest już dość wykształcone), ale za poród w szpitalu musi zapłacić, a często nie może mieć cesarskiego cięcia, nawet jak by bardzo chciała, o ile nie ma medycznych wskazań ku temu.
Od lat toczy się tu dyskusja na temat domowych porodów i dość wysokiej śmiertelności niemowląt. Jest bardzo dużo argumentów wskazujących na korzyści porodu w domu, a tak dokładniej to na wady porodu w szpitalu, między innymi stres spowodowany nowy miejscem, zagrożenia z powodu nowych, nieznanych w domu bakterii itp. Zwolennicy także wskazują na różnice w metodologii sporządzania statystyk oraz na specyficzne podejście lekarzy w Holandii, którzy czasem pozwalają umrzeć bardzo ciężko choremu dziecku, zamiast leczyć go na siłę i w najlepszym razie doprowadzić do bycia "roślinką" przez całe życie.
Ostatnimi laty coraz więcej kobiet w Holandii decyduje się, mimo opłat, na poród w szpitalu. Dlaczego? Czy czują się bezpieczniejsze w szpitalu? Badania jednak wykazują, że przyczyna jest bardziej banalna - coraz więcej kobiet chce znieczulenie, którego nie może podać położna w domu. Niezależnie jednak od tego trendu, wciąż około połowa dzieci w Holandii będzie rodzić się w domach, a dyskusje na ten potencjalnej szkodliwości nie będą gasnąć. Wciąż także holenderskie kobiety będą wozić swoje dzieci na rowerach (zdjęcie obok) w sposób, który na pewno tak spodobałby się polskiemu policjantowi, że poprosiłby panią o autograf na bloczku z mandatami.

środa, 17 sierpnia 2011

Najpopularniejsze imiona w Holandii w 2011 - dziewczęta

Wczoraj sprawdziliśmy, jak zmieniały się imiona chłopców w Holandii pomiędzy 2009 a 2011, dziś przyjrzymy się dziewczynkom porównując zmiany, jakie zaszły od roku 2009.

Najpopularniejsze imiona nadawane dziewczynkom w Holandii w drugim kwartale 2011 to:
  1. Julia - żeńska forma imienia Juliusz, w 2009 na miejscu trzecim
  2. Sophie - imię greckie, spadek o jedno miejsce
  3. Emma - skrócona forma średniowiecznych frankońskich imion, zmiana z drugiego miejsca
  4. Eva - biblijne imię, poprzednio na szóstym miejscu
  5. Saar - forma imienie Sara, która w 2009 nie była w pierwszej dwudziestce
  6. Isa - skrócona wersja Izabeli, mały awans
  7. Lotte - skrót od imienia Charlotte, w górę o 6 pozycji
  8. Lieke - jak zwykle skrót, tym razem od Andżeliki, poprzednio na czwartym miejscu
  9. Lisa - skrót od hebrajskiego imienia Elisabeth, awans o trzy pozycje
  10. Sanne - skróca forma imienia Susanne, spadła o 5 miejsc
  11. Sara - hebrajskie imię, awans o 6 miejsc
  12. Fleur - po francusku 'kwiat', a po polsku Flora, w 2009 zamykała pierwszą dwudziestkę
  13. Anna - najbardziej powszechne imię świata o hebrajskim rodowodzie (Hanna), chyba jednak troszkę traci na popularności w Holandii
  14. Roos - swojska Róża, w 2009 nie była w zestawieniu top20
  15. Noa - imię hebrajskie, będące skrótem od (męskiego) imienia Noah (po polsku Noe, ten od arki), spadło o 7 miejsc
  16. Tess - skrócona wersja imienia Teresa, poprzednio na miejscu 18.
  17. Lynn - skrót od imion Caroline albo Catheline, w 2009 nie było tak popularne
  18. Femke - skrócone imię Femme, spadek o 4 pozycje
  19. Maud - angielska forma germańskiego imienia Matylda, to samo miejsce w 2009
  20. Sarah - kolejna wersja Sary, nie była w zestawieniu w 2009
Wśród imion dziewczynek także dominują tak bardzo typowe dla Holandii skróty. Polacy pewnie zwrócą uwagę na to, że żeńskie imiona rzadko kiedy kończą się na 'a'. Zwracają uwagę stosunkowo niewielkie zmiany na szczycie, pierwsza trójka jest taka sama jak w 2009, choć troszkę przemieszana. Co ciekawe, mało dziewczynek miało w tym roku nadane imię Anne, a widać bardzo dużą popularność imienia Sara - aż trzy wersje tego imienia są w tegorocznym zestawieniu top20. Imiona chłopców mają formy bardzo różne od polskich, za to niektóre imiona dziewczynek mają dokładnie taką samą pisownię w obu krajach, np. Julia, Sara czy Anna, a Lisa czy Eva są bardzo podobne do polskich odpowiedników.

Zobacz też:
* najpopularniejsze imiona męskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013 
* najpopularniejsze imiona żeńskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013
* nazwiska holenderskie

wtorek, 16 sierpnia 2011

Najpopularniejsze imiona w Holandii w 2011 - chłopcy

Największym zainteresowaniem niezmiennie cieszą się posty o holenderskich imionach chłopców i dziewcząt, warto więc odświeżyć nieco temat, tym bardziej, że poprzednio podawane przeze mnie dane mają już dwa lata i pewnie trochę się zmieniło. Znów zaczniemy od chłopców, a co :)

Najpopularniejsze imiona nadawane chłopcom w Holandii w drugim kwartale 2011 to:
  1. Sem - imię hebrajskie, najstarszy syn Noego miał właśnie na imię Sem i był założycielem ludu zwanego potem Semitami, dwa lata temu na miejscu trzecim
  2. Daan - skrócona wersja hebrajskiego imienia Daniel, także awans o dwa oczka
  3. Milan - imię z Czech i Bałkanów, dwa lata temu było aż o osiem miejsc niżej
  4. Luuk - skrócona wersja Łukasza, największy chyba awans, aż o trzynaście miejsc
  5. Lucas - biblijne imię, zachowuje mniej więcej stałą pozycję
  6. Levi - hebrajskie imię, Lewi syna Jakuba i Lei dał początek Lewitom, awans o 6 miejsc
  7. Jayden - młode imię, prawdopodobnie z USA, wciąż pnie się w górę
  8. Stijn - skrócona wersja imienia Augustyn, także bardziej popularne niż 2 lata temu
  9. Thomas - także biblijno-aramejskie imię, spadek o 4 miejsca
  10. Ruben - w Biblii Ruben był najstarszym synem Jakuba (to on właśnie uratował swojego brata Józefa, kiedy to pozostali bracia chcieli go zabić), dwa lata temu było najpopularniejsze
  11. Thijs - skrócona wersja imienia Mateusz, mniej więcej stała pozycja
  12. Jesse - kolejne biblijne imię - syn Obeda i ojciec Dawida, późniejszego króla Izreala (słynne drzewo Jessego), niewielki spadek
  13. Finn - imię z Irlandii i Skandynawii, w Holandii w wersji damskiej jest skrótem od Józefiny, spadło o 5 miejsc
  14. Julian - imię z łaciny, awansowało o 4 miejsca
  15. Lars - imię ze Skandynawii, dwa late temu na drugim miejscu
  16. Tim - skrócona forma greckiego imienia Tymoteusz, spadło o 9 pozycji
  17. Bram - skrót imienia Abraham, popularność prawie niezmieniona
  18. Mees - pierwsza nowość w tegorocznym zestawieniu, skrót od Bartolomeusza (uczeń Jezusa) albo Emila (pochodzenie rzymskie)
  19. Liam - kolejna nowość, skrócona wersja imienia William, niegdyś tylko męskie, obecnie coraz częściej także dziewczynki noszą to imię
  20. Sven - imię ze Skandynawii, spadek o 5 miejsc
Jak widać wciąż dominują skróty oraz imiona biblijne, a zmiana od roku 2009 jest naprawdę nieduża. Zwraca uwagę fakt, że pomimo dużego odsetka imigrantów w Holandii, pierwsza dwudziestka jest dość europejska. Imię Mohamed, którego popularność często jest wyznacznikiem zarabizowania danego kraju, jest dopiero około miejsca sześćdziesiątego (wersja Mohammed jest prawie 20 pozycji niżej).
W następnym odcinku przyjrzymy się aktualnym trendom w imionach dziewczynek.

Zobacz też:
* najpopularniejsze imiona męskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013 
* najpopularniejsze imiona żeńskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013
* nazwiska holenderskie

środa, 27 lipca 2011

Praca kobiet w Holandii

Holandia ma specyficzny rynek pracy dla kobiet, bardzo różny od innych krajów europejskich. Co takiego innego jest z pracującymi kobietami w Holandii? Już wyjaśniam.
Holandia ma jedne z najniższych wskaźników bezrobocia w całej UE, ale jedna statystyka bardzo odbiega od unijnej średniej. Według unijnej statystyki około 31% pracujących kobiet pracuje na niepełny etat (odpowiednio ok 8% mężczyzn), natomiast w Holandii jest to prawie 75%! Jakie są przyczyny tak wielkiej różnicy?
Ciężko wskazać jedną konkretną przyczynę, na pewno jest ich kilka. Holandia ma bardzo duży odsetek pracującej młodzieży. Młodzi Holendrzy mogą legalnie pracować bodaj odkąd skończą 14 lat, odpowiednie przepisy regulują w jakich warunkach, ile godzin i ile dni w tygodniu mogą maksymalnie pracować. Bardzo dużo młodzieży pracuje więc na ok. 2/5 czy 1/2 etatu, spora część pracującej młodzieży to dziewczyny, więc w pewnym stopniu przyczyniają się one do powiększenia statystyk kobiet na niepełnym etacie.
Jedną z najważniejszych przyczyn mogą być bardzo drogie przedszkola, chyba najdroższe w Europie. Tutaj przedszkole 3 dni w tygodniu dla malucha kosztuje prawie 1000€! Przeciętna pensja za pracę biurową to jakieś 1500€, więc łatwo sobie wyobrazić, że czasem bardziej opłaca się, żeby kobieta została w domu, choć na kilka dni w tygodniu. Wśród moich znajomych popularny model to taki, że kobieta zostaje z dziećmi w domu 3 dni w tygodniu, a pracuje pozostałe 2 dni, podczas których dzieci pilnują jedni i drudzy dziadkowie (czasem za opłatą, czasem nie).
Taki model zarobkowy jest na tyle popularny (w tej chwili to prawie połowa wszystkich holenderskich rodzin i ponad połowa rodzin z dziećmi), że doczekał się swojej nazwy, są to tak zwani one-and-a-half earners. W 95% przypadków tym "half" jest kobieta, jednak nie jest tu taką wielką rzadkością urlop tacierzyński czy to, że to mężczyzna opiekuje się dziećmi. Jednak najciekawszą informacją chyba jest to, że tylko 2% holenderskich kobiet chce pracować na pełny etat! Z drugiej zaś strony, co ciekawe, tylko 12% kobiet pracujących na pełny etat chciałoby zmniejszyć swój czas pracy. Pomimo bardzo wysokiego rozwoju cywilizacyjnego w Holandii kobiety wciąż zarabiają statystycznie mniej od mężczyzn na podobnych stanowiskach, rzadko też zajmują stanowiska w zarządzie, może to także przyczynia się do niechęci tutejszych kobiet do "robienia kariery". Widocznie holenderskie kobiety są szczęśliwe pracując na część etatu i w ogóle nie chcą tej sytuacji zmieniać, a te nieliczne, które mają pełen etat także się realizują i im z tym dobrze. Co za niespotykane zadowolenie z siebie :)
Na zdjęciu obok pani pracująca na tradycyjnym targu sera w Alkmaar. Targ ten odbywa się tylko raz w tygodniu, w piątek, w miesiące letnie, więc ta pani najprawdopodobniej jest jedną z wielu pracujących na część etatu.

O holenderskich przepisach pracy pisałem także rok temu.

niedziela, 10 lipca 2011

Holenderskie Allegro

Już kilkukrotnie polscy znajomi pytali mnie o holenderski odpowiednik polskiego serwisu Allegro i pomyślałem, że być może więcej czytelników może być zainteresowanych. Holendrzy bardzo lubią najprzeróżniejsze pchle targi, a w moim mieście chyba codziennie odbywa się targ staroci (na zdjęciu obok). Holandia jest w czołówce krajów Europy pod względem ilości ludzi korzystających z internetu, więc sprzedaż on-line także tu jest bardzo popularna.

Holenderskim odpowiednikiem polskiego Allegro jest Marktplaats: http://www.marktplaats.nl/, choć między tymi serwisami jest jednak kilka różnic. Marktplaats (co ciekawe, należący do eBay) ma trochę mniej zorganizowaną formę, jest całkowicie darmowy i czasem niestety jakość ofert pozostawia wiele do życzenia, jest tu także dużo spamu, a nawet naciągaczy. Mnie kiedyś pani z Marktplaats (która później okazała się być z Kamerunu, a nie Holandii) próbowała sprzedać nieistniejącego kotka. Całe szczęście dość szybko poznałem się na tym przekręcie, bo był on kalką scamu kierowanego do Amerykanów  - żaden Holender nie kończy maila zdaniem "God bless you" :)

Zainteresowanym przetłumaczę kilka przykładowych nazw kategorii z tego holenderskiego Allegro: boeken - książki, dieren - zwierzęta, doe-het-zelf - zrób to sam, fietsen - rowery oraz kleiding - odzież. To dziwne słowo "zoek" oznacza "szukaj" :) Z tego co wiem Polacy najczęściej szukają na sieci cieszących się bardzo dobrymi opiniami holenderskich wózków dziecięcych. Proszę, oto, jak trafić na wózki na Marktplaats: Kinderen en Baby's, a potem Buggy's. Udanych zakupów, reklamacji nie przyjmuję :)

Pamiętaj: Holenderskie Allegro to Marktplaats.nl
 
Zobacz też:
* najpopularniejsze imiona męskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013 
* najpopularniejsze imiona żeńskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013
* nazwiska holenderskie
* podatki w Holandii

niedziela, 26 czerwca 2011

Późne macierzyństwo

Nie, o rodzinie holenderskiej będzie wkrótce, a tym razem o kaczkach :) Zdjęcie obok pochodzi z dzisiejszej wycieczki rowerowej - gniazdo, z którego łyska zeszła dosłownie kilka sekund wcześniej, oraz jej koleżanka z już podrośniętymi dziećmi. Według wikipedii łyski składają jaja w kwietniu i/lub maju, a młode wylęgają się po 3 tygodniach z hakiem, więc ta pierwsza kaczka (wiem, łyski to nie kaczki), ma co najmniej kilkutygodniowe opóźnienie. Trzymam kciuki za jej potomstwo, w pobliżu nie było widać żadnego partnera, a w przypadku łysek to właśnie samce dłużej opiekują się młodymi.
Oczywiście jak to w przypadku Holandii gniazdo było jakiś metr od brzegu, tuż koło ścieżki, którą spacerują ludzie.

wtorek, 21 czerwca 2011

Kalwińskie wsie Staphorst i Rouveen

Niedaleko wcześniej opisywanego Giethoorn leżą dwie bardzo ciekawe wsie - Staphorst i Rouveen. Zostały założone około 800 lat temu na bagnach i przez długi czas były praktycznie odizolowane od świata. Mimo iż teraz mokradeł już nie ma, a Staphorst jest nawet przecięte autostradą, mieszkańcy wciąż tworzą bardzo hermetyczną wspólnotę opartą na surowych kalwińskich zasadach. Obie wsie tworzą praktycznie jedną ulicówkę o długości około 10 km, całość wygląda bardzo osobliwie, bo wszystkie domy są prawie take same (nie wyróżniaj się) - bardzo długie, kryte strzechą, zorientowane w osi wschód-zachód, z drzwiami i okiennicami malowanymi oryginalnie na biało, zielono i niebiesko.
Większość mieszkańców wciąż zajmuje się rolnictwem (ciężko pracuj) i pomimo posiadania traktorów i innych nawet nieprzestarzałych maszyn, niechętnie patrzą na nowe technologie. Kobiety, szczególnie starsze i zwłaszcza w niedzielę, wciąż ubierają się bardzo tradycyjnie, niektóre wyglądają jakby żywcem przeniesione sprzed 100 lat, ze swoimi czarnymi sukniami i białymi czepkami na głowie. Ponoć we wsiach obowiązuje nawet niepisany zakaz poruszania się samochodami podczas nabożeństw, ale nie było nam dane tego sprawdzić :)

środa, 15 czerwca 2011

Giethoorn - holenderska Wenecja

Giethoorn jest jedną z ciekawszych, choć nie tak powszechnie znanych atrakcji turystycznych Holandii. Wieś ta została założona na torfowiskach około roku 1230 przez uchodźców z terenów śródziemnomorskich. Z uwagi na bagnisty teren nigdy nie budowano tam dróg, cały transport odbywał się drogą wodną, a sytuację pogarszało jeszcze ciągłe wydobycie torfu. Do sąsiadów się płynęło, do kościoła się płynęło, krowy na pastwiska się odwoziło łódką. Także do ślubu się płynęło, a ostatnia droga mieszkańców odbywała się w trumnie na łódce. Stąd też pojawiła się nazwa - "holenderska Wenecja", czy też, troszkę na wyrost, "Wenecja Północy", o które to miano rywalizuje także kilka dużo większych miast. Do niedawna Giethoorn było wsią całkowicie bez ruchu samochodowego, jednak napływ turystów spowodował powstanie nowej cześci miejscowości, bardziej tradycyjnej, z drogami i samochodami. Także dla turystów w starej części Giethoorn zrobiono ścieżkę, więc do niektórych domów można się teraz dostać po lądzie.
Największą atrakcją jest zwiedzanie z poziomu wody, w jednym z licznych miejsc można wynająć łódkę przeróżnych rozmiarów napędzaną pagajami albo bezgłośnym elektrycznym silnikiem. Po zwiedzeniu wsi można wypłynąć na okoliczne jezioro albo też wybrać jedną z kilku wodnych tras przez pobliskie parki krajobrazowe. Z uwagi na ogromną ilość łódek i marne umiejętności sterowania przez pożyczające osoby, zatory i kolizje zdarzają się co chwilę :) Giethoorn znajduje się ok. 115 km na północny wschód od Amsterdamu, w okolicy znajdują się inne ciekawe wioski, ale o tym już następnym razem :)

wtorek, 31 maja 2011

Planujcie wyjazd do Holandii

Zaplanujcie na przyszły rok, najlepiej na kwiecień, przyjazd do Holandii. Dlaczego? Dziś właśnie Keukenhof, największy na świecie ogród kwiatowy, zapowiedział, że motywem przewodnim przyszłorocznej ekspozycji będzie "Poland, the romance of Chopin". Jestem bardzo ciekawy, jak zostanie przedstawiony nasz kraj. Jedno jest pewne - nie będzie Tupolewa, krzyży, martyrologii, Smoleńska ani innych tematów, którymi wielu rodaków wciąż namiętnie onanizuje się intelektualnie. Co może być? Mimo wszystko znajomość Polski wśród Holendrów nie jest duża, więc pewnie jakieś podstawy - biel i czerwień, orzeł, odrobina historii, pewnie Wałęsa, tytułowy Chopin no i być może Maria Curie-Skłodowska czy Jan Paweł II. Mam nadzieję, że będzie fajnie i że wieśniaki i inni pseudo-patrioci z kraju nie obłożą ogrodu krzyżami smoleńskimi :)

piątek, 20 maja 2011

Annie M.G. Schmidt - Jip en Janneke

Dziś jest rocznica urodzin, a jutro rocznica śmierci jednej z najbardziej utalentowanych pisarek Holandii - Annie M.G. Schmidt, która była szczególnie ceniona za swoje książki dla dzieci. Taka bliskość daty urodzin i śmierci nie jest przypadkiem, pani Anna Maria Gertruda (takie były jej prawdziwe imiona) zmarła w 1995 roku w wieku 84 lat w wyniku eutanazji, która oczywiście była jej świadomym wyborem. Oczywiście w Holandii przeszło to bez większego echa, niestety jakoś nie wiedzieć czemu w Polsce słowo eutanazja znaczy "podstępne mordowanie nikomu niepotrzebnych staruszków będących balastem na ciele zdrowej tkanki narodu", podczas gdy poza granicami eutanazja jest po prostu oszczędzaniem cierpień i wyborem godnej śmierci. Polakom nie przeszkadza, że nawet ksiądz Tischner uznał, że cierpienie nie uszlachetnia.
No ale do rzeczy, dorobek literacki Annie M.G. Schmidt jest dość spory, jednak bezsprzecznie najbardziej znana pozostaje seria książek dla dzieci pod tytułem Jip en Janneke. Jip to mały chłopiec, a Janneke to dziewczynka mieszkająca w domku obok - ta para bohaterów została stworzona w latach wpięćdziesiątych dla krótkich opowiadań publikowanych cyklicznie w gazecie (wielu uważa, że pisarka często opierała się na przygodach swojego syna i jego przyjaciółki z siąsiedztwa). Opowiadania te potem zostały zebrane i wydane w postaci książek, które przełożono na wiele języków, w tym chiński, perski i hebrajski, ale niestety nie na polski. Mimo iż teraz historie Jipa i Janneke trącą trochę myszką, to wciąż są bardzo popularne w Holandii, są doceniane za prostotę, urok i inteligentny dowcip.
Trudno Polakowi zrozumieć fenomen Jipa i Janneke, jakby wziąć Dzieci z Bullerbyn, Andersena, Bolka i Lolka, Reksia i Misia Uszatka zebrać razem, to i tak to nie będzie to. W Holandii całe pokolenia wychowały się na książkach Annie M.G. Schmidt, nawet dzisiejsze dzieci doskonale je znają, bo rodzice im czytają ulubione książki ze swojego dzieciństwa, czy małe tego chcą, czy nie :)

środa, 11 maja 2011

Holenderska kuchnia - hutspot

Wielu czytelników prosiło o przepisy holenderskiej kuchni, niestety mam z tym mały problem, ponieważ ciężko powiedzieć, co tak naprawdę jest typowo holenderskie, a co jest mieszanką kuchni germańskich i podbitych kolonii. Całe szczęście jest kilka wyjątków, do których na pewno należy zaliczyć hutspot. Jest to potrawa bardzo smaczna i tak łatwa do przyrządzenia, że każdy może ją ugotować i nie ma możliwości jej zepsuć!
No ale do rzeczy, potrzebujemy białą cebulę, marchewkę i ziemniaki (w oryginalnych dawnych przepisach zamiast ziemniaków występuje pasternak, ale w chwili obecnej stosunkowo rzadko jest używany w kuchni). Wagowo proporcje cebuli do ziemniaków i marchewki powinny być mniej więcej 1:2:3 (albo ilościowo sztuk 3:4:5). Obrane, oczyszczone i pokrojone w kawałki warzywa gotujemy do miękkości w lekko osolonej wodzie (niektórzy zalecają gotowanie ziemniaków osobno i parę minut dłużej), po porządnym odcedzeniu wyrabiamy na pure z masłem i/lub mlekiem dodając trochę pieprzu... i to wszystko. Jest to potrawa wegetariańska i składa się niestety prawie wyłącznie z węglowodanów, więc można ją doprawić do smaku skwarkami lub dodać trochę białka i tłuszczu w postaci mięska. Ja czasem łączę kuchnię holenderską z polską jedząc hutspota ze... schabowym :)
Smacznego na pomarańczowo!

piątek, 29 kwietnia 2011

Niespodzianka w holenderskiej bibliotece

Miesiąc temu pisałem o bibliotece w Holandii. Taka przeciętna biblioteka w nie takim dużym holenderskim mieście ma całe piętro pełne literatury z najprzeróżniejszych krajów świata. Nie jest dziwne, że chciałem sprawdzić, co taki Holender może się dowiedzieć o polskiej literaturze. Na zdjęciu obok jest polska półeczka - mamy tu słowniki polsko-niderlandzkie oraz utwory Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Sławomira Mrożka, Zbigniewa Herberta i kilku innych pisarzy, a w oczy od razu rzuca się monumentalny "Herr Tadeusz".
Polskie książki akurat były wszystkie tłumaczone, ale na innych półkach było sporo książek w oryginałach, także w różnych "robaczkowych" językach - arabskim, hebrajskim, farsi, koreańskim, japońskim itd. Pokażcie mi takie coś w bibliotece w przeciętnym polskim mieście :)
W tym roku początek maja jest także czasem urlopów i wakacji w sporej części Holandii. Nie, Holendrzy nie mają teraz żadnych świąt (dzień królowej wypada niestety w tym roku w sobotę), za to kilka holenderskich prowincji ma ferie szkolne w pierwszym tygodniu maja. Szkoły mają cztery razy w ciągu wakacje i tylko wtedy można wziąć dzieci na wakacje.
Od tygodnia Holandia jest, o dziwo, najcieplejszym krajem Europy i sytuacja ta ma się utrzymać także podczas majówki. Rzadko kiedy zdarza się, że Holandia ma lepszą pogodę niż Polska :)

sobota, 16 kwietnia 2011

Parada kwiatów 2011

Tradycyjnie w połowie kwietnia odbyło się Bloemencorso, czyli największa parada kwiatów w Holandii (pisałem już o niej dwa lata temu). Tegorocznym motywem przewodnim była "muzyczna parada", więc wszystkie platformy przedstawiały znane musicale albo inne muzyczne tematy. Na zdjęciu obok jest laureatka tegorocznego konkursu, platforma "duch w operze", która naprawdę była oryginalna i zasłużenie wygrała.
Pogoda w tym roku niezbyt dopisała, słońce było głównie za chmurami, a chwilami kropił drobny deszczyk. Organizatorzy też zmagali się z problemami technicznymi, np. jedna z platform zepsuła się po drodze powodując opóźnienie całej parady. Nie powstrzymało to jednak chmary turystów z całego świata przed podążaniem szlakiem parady i fotografowaniem się z platformami. Wśród turystów przeważali chyba Niemcy, ale było też sporo Hindusów i Rosjan, Polacy oczywiście też byli widoczni (a raczej słyszalni). Japończycy w tym roku raczej nie są zbyt aktywnymi turystami. Holendrzy tradycyjnie obsiedli drogi, po których przechodziła parada, organizując pikniki i imprezy.

sobota, 9 kwietnia 2011

Amsterdam rowerową stolicą świata

Holandia jest zdecydowanie najbardziej rowerowym krajem świata, ponieważ aż 40% wszystkich podróży (w kraju!) dokonywana jest właśnie na dwóch kółkach. Holendrom udało się stworzyć swój kraj bardzo przyjazny rowerom i promować aktywny i zdrowy sposób życia.
Amsterdam prowadzi w całej Holandii jeśli chodzi o rowerowe statystyki, to tu są największe parkingi rowerowe mieszczące nawet po 15.000 rowerów, także to miasto ma najwięcej rowerów, bo ponad 550.000 (na 750.000 mieszkańców). Amsterdam już od dawna związał swoją przyszłość z rowerami, tu bowiem w 1869 roku powstała pierwsza na świecie wypożyczalnia rowerów. Wkrótce wszystkie warstwy społeczne, od najuboższych do członków rodziny królewskiej, używały rowerów na codzień.
Obecnie szacuje się, że w całej Holandii jest około 18 milionów rowerów (czyli więcej niż mieszkańców!). Co roku sprzedaje się ogromną ilość rowerów, w 2010 było to 1.300.000 sztuk! Warto zwrócić uwagę, że jak ktoś kupuje nowy rower, to jest to rower porządny, średnia cena nowego roweru sprzedanego w 2010 wynosiła bowiem aż 713 €. Wesług statystyk wzrasta znacznie ilość kupowanych rowerów z dodatkowym napędem elektrycznym.
Tak wielka ilość rowerów staje się też problem, w szczególności z powodu wielu bezpańskich rowerów. Dlatego co jakiś czas wszystkie rowery na ulicach okleja się specjalnymi nalepkami. Po paru tygodniach z ulic usuwa się wszystkie rowery, z których właściciele nie zdarli naklejek. Na zdjęciu powyżej właśnie taki oznaczony rower z początków tego roku.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Prima Aprilis

Prima Aprilis jest rozpowszechniony chyba w całej Europie. W Holandii wygląda to podobnie jak w Polsce - gazety i telewizje pośród normalnych wiadomości podają kilka żartów, także w firmach niektórzy nie mogą oprzeć się od wyrządzenia jakiegoś psikusa.
Heineken, chyba najbardziej znana holenderska marka, postanowił połączyć przyjemne z pożytecznym:

niedziela, 27 marca 2011

Biblioteki w Holandii

Biblioteki w Holandii są zupełnie inne od polskich. W kraju tulipanów biblioteki tętnią życiem, dużo ludzi przychodzi tutaj skorzystać z internetu, poczytać gazety, czy też wreszcie pożyczyć książki albo filmy. Wypożyczanie jest tutaj płatne, są różne rodzaje rocznych abonamentów, najtańszy jest około 30-35 € i daje on darmowe wypożyczanie książek, za każdy pożyczony film dopłaca się. Uczniowie, studenci i dokształcający się dorośli mają darmowy podstawowy abonament.
Co ciekawe, można tutaj znaleźć bardzo dużo nowości, a wszystkie książki mają nalepki pozwalające się błyskawicznie zorientować, jaki to rodzaj książki i jaki język. Tak, język, ponieważ tutaj nawet w marnej bibliotece są książki w kilkudziecięciu językach, a spora część księgozbioru jest po angielsku (na zdjęciu obok).
Korzystanie z bibliotek jest takie praktyczne! Książki pożycza się na kilka tygodni, po czym można oddać w dowolnej inne bibliotece o dowolnej porze dnia i nocy, po prostu wrzucając książki do dziury w ścianie. Nic dziwnego, że Holendrzy dużo czytają, skoro to takie łatwe i tanie.

wtorek, 15 marca 2011

Podziemny parking rowerowy

Półtora roku temu informowałem (tak, Holendrzy nie spieszą się przesadnie z budowami) o powstającym wtedy w Haarlemie podziemnym parkingu rowerowym. Miło mi poinformować, że od kilku tygodni parking ten jest otwarty.
Jest to darmowy parking rowerowy przy głównym dworcu kolejowym w mieście, który ma całodobą ochronę i monitoring. Jest ponad 5000 miejsc na "standardowe" rowery, kilka rzędów, bez przegródek poświęconych jest różnego rodzaju wielkogabarytowym wynalazkom, jak na przykład taki, o którym pisałem we wpisie o dzieciach.
Mimo iż parking jest otwarty już kilka tygodni, a żaden biskup go nie pokropił, to jeszcze działa, nie jest pomazany sprejami, a w środku nic nie śmierdzi. W Holandii muszą inne prawa fizyki działać, bo każda podziemna budowla w Polsce natychmiast śmierdzi moczem i w magiczny sposób zakwita grafitti (polecam dworzec główny w Krakowie).
Aha - podłoga parkingu jest jakieś 3 metry poniżej poziomu wód gruntowych, które w przypadku Haarlemu równają się z poziomem morza. Sam Haarlem jest niedużym miastem, liczącym zaledwie 150.000 mieszkańców, którzy korzystają także z trzech innych mniejszych dworców kolejowych w okolicy.

wtorek, 1 marca 2011

Wiosna | Ciekawostki holenderskie

Dziś kolejna "relacja" z tegorocznej wiosny oraz porcja holenderskich ciekawostek. Zdjęcie obok zostało zrobione jeszcze w lutym (ostatnia niedziela) w miasteczku Weesp niedaleko Amsterdamu - wiosna na całego!

http://www.dutchnews.nl/news/archives/2011/03/hollands_first_130_kph_road_is.php - W Holandii niedawno postanowiono zwiększyć prędkość na kilku odcinkach autostrad ze 120 km/h do 130 km/h, na pierwszy ogień poszła autostrada położona na tamie Aflsuitdijk. O autostradach w Holandii napisałem dwa lata temu.

http://www.dutchdailynews.com/train-station/ - Holendrzy mieszkają maksymalnie 5 km od stacji kolejowej

http://www.transparent.com/dutch/dutch-commercials-part-one/ - porcja holenderskich reklam

sobota, 19 lutego 2011

Wiosna | Najwyższy punkt Holandii

Dosłownie kilka dni temu była połowa lutego, w Polsce mrozy, a tutaj już kwiaty zbierają się do życia. W wielu miejscach widać świeże pędy żonkili, a krokusy właśnie zaczynają kwitnąć - wiosna! Zdjęcie obok zostało zrobione właśnie dzisiaj w Haarlem. Już wkrótce cała moja droga do pracy będzie cała ukwiecona!

Już ponad rok temu pisałem o przyłączeniu do Holandii kilku karaibskich wysepek - Antyle Holenderskie się rozpadły - dwie wyspy zostały niepodległymi krajami, a trzy przyłączyły się do Królestwa Niderlandów, jednak nie zdawałem sobie sprawy z jednej z wielu konsekwencji tego faktu. Do niedawna najwyższym punktem tego płaskiego i podmokłego kraju był pagórek Vaalserberg o zawrotnej wysokości 322,5 metra n.p.m. (czyli mniej od szczytu Kopca Kościuszki w Krakowie) znajdujący się na styku granic Holandii, Belgii i Niemiec. Jednakże od 10 października 2010 najwyższy punkt Holandii znajduje się na karaibskiej wyspie Saba, jest nim szczyt wulkanu Mount Scenery o wysokości aż 877 m n.p.m.! Czyste szaleństwo ;-)

wtorek, 15 lutego 2011

Railz miniworld

Po niedawnym wpisie o Madurodamie pozostaniemy jeszcze przez chwilę w tematyce miniatur, nawiążę także do filmiku z poprzedniego wpisu. Railz Miniworld jest największą w Holandii krytą miniaturą o powierzchni 475 m2 i skali 1:87. Jak sama nazwa wskazuje największą atrakcją są pociągi - po 2,2 km szyn porusza się prawie 100 pociągów, ale są też autobusy, tramwaje, ciężarówki i kilka samochodów. Co niecałe pół godziny oświetlenie symuluje noc, dzięki czemu można przyjrzeć się tysiącom światełek. Całość dopełnia 15.000 figurek ludzi w najprzeróżniejszych sytuacjach, co ciekawe jest tu trochę smaczków, które docenią tylko dorośli, np. jest jeden biurowiec z ponad setką pokoi, w większości z nich są figurki ludzi przedstawiające normalną pracę biurową, ale w jednym pokoju są trzy konie, a w innym na biurku leży naga kobieta :) Dzieci raczej nie są na tyle cierpliwe, by przyglądać się takim detalom, jak tyle się w koło rusza i mruga światełkami, więc raczej nie zobaczą tego :)
Dla fanatyków pociągów ważne jest to, że nie jest to "głupawa" kolejka jak w Madurodam, gdzie kilka pociągów jeździ w kółko. Tutaj kilka komputerów steruje zwrotnicami i semaforami i mamy realną miniaturę kolei, a jako że spora część torów jest pod makietą, może zająć nawet kilka godzin, żeby zorientować się, który tor z którym jest połączony i którędy pociągi faktycznie jeżdżą.
Railz Miniworld nie jest jedną z najważniejszych atrakcji turystycznych Holandii, ale jest jedną z najmłodszych - makieta została otwarta nie tak dawno temu - 30 marca 2007. Jeśli znajdziecie się w centrum Rotterdamu, to polecam zwiedzenie. Będzie się podobać i dużym, i małym dzieciom :)

czwartek, 10 lutego 2011

Ciekawostki holenderskie - luty 2011

Holenderskie ciekawostki to cykl wpisów poświęconym różnym ciekawym sprawom, które jednak są za drobne albo ja nie posiadam odpowiedniej wiedzy, żeby poświęcić im osobny wpis. Linki będą prowadzić do artykułów po polsku i po angielsku. Zaczynamy!

Porna - czyli holenderski sukces porno dla kobiet
Kościoły w Holandi z wiernymi, ale bez księży
Ponad 1.1 miliona Holendrów ma dwie narodowości
Holendrzy wydają najmniej procentowo na świecie na żywność
Ceglane osiedle w Holandii

Na koniec jeszcze (przyspieszony niestety) ciekawy filmik, jak wygląda podróż z lotniska Schiphol do Rotterdamu w 7 minut, można podziwiać tutejszą infrastrukturę:


A jak spodobała się Wam piosenka z powyższego filmu, to tutaj jeszcze raz, tym razem z tekstem - możecie poćwiczyć swój niderlandzki! :)

wtorek, 8 lutego 2011

Ciekawy znak drogowy

Zdjęcie po lewej jest dla mnie przykładem dość wysublimowanego poczucia humoru Holendrów, choć może źle je odbieram. Napis brzmi: Uwaga [znak] Więc: skręt w lewo zabroniony. Takie znaki pojawiają się w takich miejscach, gdzie aż kusi, żeby skręcić w lewo. Zauważyłem, że tu jest tendencja do podkreślania i mnożenia znaków, żeby tak naprawdę zadziałały. W pewnym miejscu, gdzie kończy się autostrada i przechodzi w normalną drogę, widziałem kilka pod rząd ograniczeń prędkości do 50 km/h, tak jakby jedno nie zadziałało :)
Pod znakiem jest magiczna tabliczka uitgezonderd, o której już kiedyś pisałem. Oznacza to nie dotyczy i taka tabliczka znajduje tu się pod dosłownie wszystkimi znakami dotyczącymi zakazu i nakazu jazdy czy skrętu. Nie trzeba malować osobnych pasów na jezdni, nie trzeba budować kontrapasów, czy używać jeszcze innych wymyślnych i drogich rozwiązań, wystarczy taka jedna prosta tabliczka pod każdym prawie znakiem, żeby zamienić miasto w raj dla rowerów i znacznie ograniczyć ruch samochodowy, a co za tym idzie korki, hałas i zanieczyszczenie środowiska. To takie proste.

wtorek, 1 lutego 2011

Madurodam

W wielu przewodnikach Madurodam nazywany jest drugą największą atrakcją turystyczną Holandii po ogrodzie Keukenhof. Madurodam, Holandia w miniaturze, to otwarte muzeum przedstawiające ponad 700 budowli z Holandii w skali 1:25 - od zabytkowych kamieniczek, zamków, pałaców, po najnowsze mosty, czy przykłady współczesnej ambitnej architektury. Jest to jedno z największych na świecie muzeów tego typu, położone jest między centrum Hagi, a pobliskim kąpieliskiem o bardzo trudnej do wymówienia nazwie - Scheveningen.
Nazwa muzeum pochodzi od nazwiska studenta George'a Maduro, który walczył jako członek holenderskiego ruchu oporu z Niemcami, a później zginął w obozie w Dachau. Park został założony w 1952 roku przez jego rodziców ku upamięnieniu syna i innych ofiar drugiej wojny światowej.
Obecnie Madurodam jest wielką atrakcją dla zwiedzających w każdym wieku. Mieszkam w Holadnii już prawie 3 lata i zobaczyłem już kawałek tego kraju, dlatego też niektóre miniatury rozpoznawałem bez czytania opisu (właśnie, park udostępnia wydrukowany przewodnik także po polsku!). Jedną z największych atrakcji dla mnie były linie kolejowe i tramwajowe z kilkunastoma pociągami mknącymi we wszystkich kierunkach, ponoć są tam ponad 4 km torów, a każdy pociąg w trakcie roku przejeżdża 16.000 km! W Madurodamie jest ponad 4500 samochodów i ciężarówek, z czego część ruchoma, nie mogło także zabraknąć lotniska Schiphol z kilkunastoma samolotami (trzy ruchome), na kanałach stoi albo pływa 40 statków, niestety ze względu na porę roku i mróz, teraz statki głównie stały. Całość dopełnia kilka mostów, z czego jeden zwodzony, oczywiście wszystkie będące miniaturami istniejących obiektów. Dodatkowo cała zieleń parku jest naturalna, specjalne miniaturowe krzaczki w ilości ponad 5000 sztuk przedstawiają drzewa w mieście, tego także w styczniu nie dało się obejrzeć w pełnej krasie :) Co roku sadzone jest tam także 30.000 cebulek kwiatów, więc Madurodam w kwietniu musi wyglądać przecudnie, polecam!

wtorek, 25 stycznia 2011

Pieniądze w Holandii (przed euro)

Każdy czytelnik pewnie wie, że obecnie w Holandii używa się euro, ale chciałbym napisać o poprzedniej walucie Holandii, czyli o guldenie. Historia guldena sięga średniowiecza, kiedy ówcześni władcy Niderlandów bili złote monety o nazwie gulden florijn (złoty floren). Właśnie z ówczesnego niderlandzkiego pochodzi nazwa, która, podobnie jak w przypadku polskiej waluty, jest słowem oznaczającym "złoty". Pierwsze monety nazywające się po prostu gulden były bite od końca XVII wieku prawie nieprzerwanie aż do roku 2002. Oczywiście najpierw były one ze srebra lub z domieszką złota, potem guldeny zaczęły stawać się papierem, który ma wartość tylko umowną.
Guldeny, jak każdy pieniądz, ewoluowały i zmieniały się, jednak były trochę nietypowym pieniądzem ze względu na obowiązujące nominały i nazewnictwo. W momencie zastąpienia guldena przez euro w obiegu były monety o nominałach 5, 10 i 25 centów oraz 1, 2½ i 5 guldenów i banknoty: 10, 25, 50, 100, 250 i 1000 guldenów - oryginalne, prawda? Na zdjęciu obok (z Wikipedii) jest archiwalny już banknot z 1927 roku o nominale 2½ guldena.
Ludzie najczęściej zamiast nominałów używali zwyczajowych nazw i tak moneta 5 centów nazywała sie stuiver, 25 centów była ćwiarteczką, banknot 25 guldenów ze względu na kolor nazywano żółtym, banknot 50 guldenów z powodu ilustracji na nim był nazywany słonecznikiem, podobnie jak na 250 guldenów mówiło się latarnia morska.
Co ciekawe, walutę o nazwie gulden posiadało kilka innych krajów, głównie byłe holenderskie kolonie, na przykład Surinam w 2004 roku zmienił nazwę swojej waluty z surinamskiego guldena na surinamskiego dolara, teraz guldeny obowiązują tylko na Antylach Holenderskich, choć oczywiście to nie te same guldeny, jakich używało się w Holandii. W 2002 roku holenderskie guldeny zostały zastąpione przez euro po kursie 1 € = 2.20371 ƒ (to właśnie symbol guldena).

środa, 12 stycznia 2011

Imiona holenderskie w 2010

O imionach holenderskich i ich znaczeniach pisałem już wcześniej (chłopcy i dziewczynki), teraz tylko skrótowo podsumuję rok 2010.

Najpopularniejsze imiona nadawane chłopcom w 2010 w Holandii:
  1. Sem
  2. Lucas
  3. Milan 
  4. Daan 
  5. Jayden
  6. Tim
  7. Levi
  8. Thomas 
  9. Thijs
  10. Jesse
Najpopularniejsze imiona nadawane dziewczynkom w 2010 w Holandii:
  1. Sophie 
  2. Julia 
  3. Emma
  4. Lotte
  5. Eva
  6. Lisa 
  7. Lieke 
  8. Sanne
  9. Noa
  10. Anna
Jak widać, na "chłopięcym froncie" nastąpiły pewne przegrupowania, za to u dziewczynek impas - bez większych zmian. Place zabaw zarówno w Polsce jak i w Holandii pełne są Julek :)

Zobacz też:
* najpopularniejsze imiona męskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013 
* najpopularniejsze imiona żeńskie w Holandii w latach: 2009, 2010, 2011, 2012 oraz 2013
* nazwiska holenderskie

czwartek, 6 stycznia 2011

Nieuwjaarsduik

Nieuwjaarsduik, czyli kąpiel noworoczna (dosłownie: new year dive) odbywa się, jak łatwo się domyśleć, 1 stycznia. W całej Holandii, gdzie tylko jest odrobina wody, ludzie się gromadzą, żeby w ten oryginalny sposób przywitać nowy rok. Impreza cieszy się dużą popularnością, na plażach gromadzą się młodzi i starzy, a wokół panuje wesoła atmosfera. W tym roku akurat pogoda nie dopisała, bo zamiast porządnego mrozu, było nawet 7-8 stopni powyżej zera :) Na zdjęciu obok rozgrzewka przed kąpielą w Zandvoort, w której uczestniczyło około 2000 Holendrów... i ja ;-)
Główna impreza Holandii odbywa się w Scheveningen (kąpielisko parę kilometrów od Hagi o nazwie niemożliwej do wymówienia), gdzie w tym roku nawet 10.000 osób razem wbiegło do wody. Żaden opis nie odda w pełni tego, więc zapraszam do obejrzenia zdjęć na stronie imprezy: www.nieuwjaarsduik.nl.
W następnym roku także planuję w ten sposób spędzić pierwszy dzień nowego roku. W tym roku mi się bardzo podobało, a woda wcale nie była taka zimna :)

niedziela, 2 stycznia 2011

Najpopularniejsze wpisy roku 2010

Wszystkim Czytelnikom składam najserdeczniejsze życzenia wszelkiej pomyślności w 2011: Gelukkig nieuwjaar!
Koniec roku jest czasem podsumowań, dlatego warto spojrzeć wstecz i sprawdzić, które tematy cieszyły się największą popularnością:
  1. Na pierwszym miejscu bezsprzecznie są wszystkie wpisy o holenderskich imionach: dla chłopców, dziewczynek oraz podsumowanie
  2. Pokrewny temat - holenderskie nazwiska
  3. Oba wpisy o świętach narodowych - w 2009 i 2010
  4. Podatki w Holandii i reguła 30%
  5. Co Holendrzy jedzą - lukrecja oraz hutspot i stamppot 
  6. Dlaczego Holandia jest dobrym krajem na emigrację?
  7. Sauna i wstyd
  8. Czy Holendrzy chodzą do kościoła?
  9. Amsterdam plane crash 
  10. Holendrzy nie używają trawki 
Wpisy o rowerach, kwiatach, czy nawet pogodzie, a było ich wiele, jakoś nie cieszyły się popularnością, dlatego też, troszkę na złość, zamieszczam obok zdjęcie holenderskiego roweru na tle kwiatów i pogodnego nieba ;)
No cóż, wygląda na to, że przez większość czasu przynudzam, trochę golizny rozrusza wejścia, więc w następnym wpisie opowiem i pokażę, jak niektórzy Holendrzy przywitali nowy rok kąpielą w morzu ;)