poniedziałek, 31 maja 2010

11 miesięcy pracy

Pisałem często o świętach narodowych w Holandii narzekając, jak to mało tu świąt i jak dużo trzeba pracować. Tym razem kalendarz sprawił niezłego psikusa Holendrom, bo przed wszystkimi pracującymi tutaj jest 11 miesięcy pracy bez ani jednego święta. Dokładnie tydzień temu było ostatnie święto tego roku - 24 maja 2010 to drugi dzień zielonych świątków, dzień wolny od pracy w wielu protestanckich krajach. Druga połowa roku w Holandii z dni wolnych ma tylko, tak jak cała Europa, 25 i 26 grudnia (gwiazdka). Jednakże w 2010 akurat te dni wypadają w weekend, jak również 1 stycznia 2011. Więc następne świeto to, dość późna w przyszłym roku, Wielkanoc (25 kwietnia 2011).
Reasumując - w Holandii od 24 maja 2010 do 25 kwietnia 2011, czyli przez dokładnie 11 miesięcy, nie będzie ani jednego święta wypadającego w dzień roboczy. Perspektywa troszkę dołująca, nieprawdaż? Troszkę tą gorzką perspektywę osłodził mijający właśnie maj 2010, kiedy to w Holandii były aż trzy dni wolne od pracy. Pewnie właśnie dlatego, wielu znajomych Holendrów planuje stosunkowo późne urlopy w 2010, przedkładając wrzesień i październik nad lipiec czy sierpień, żeby tylko mieć trochę wytchnienia.
A na zdjęciu obok, coś z zupełnie innej beczki - typowy widoczek zawierający to, co widzi się tu najczęściej poza samochodami i ludźmi, czyli kota i rowery.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

A ile dni urlopu w ciagu 1 roku kalendarzowego przysluguje pracujacym Holendrom?

Michał Kosek pisze...

Chyba podobny problem jest w wielu krajach protestanckich - w Norwegii też nie ma wolnego między 24 maja 2010 a Wielkanocą 2011 (ale przynajmniej Wielki Czwartek i pół Wielkiej Środy jest wolne). Protestanccy pracusie, a niech ich... ;)