piątek, 19 lutego 2010

Breda

Kilka dni temu, pisząc o karnawale, wspomniałem, że Breda to najbardziej polskie miasto Holandii i myślę, że należałoby to wyjaśnić.
Położona na południu Holandii Breda aż do jesieni 1944 nie miała szczególnych związków z Polską. 29 października 1944 roku 1 Dywizja Pancerna generała Stanisława Maczka wyzwoliła spod okupacji niemieckiej Bredę, której mieszkańcy przyjęli Polaków bardzo entuzajstycznie, żołnierze dywizji dostali honorowe obywatelstwo Bredy, a sam generał Maczek nawet został honorowym obywatelem samej Holandii.
Na cmentarzu miejskim są groby polskich żołnierzy, tu także został pochowany zgodnie ze swoją wolą w 1994 roku generał Stanisław Maczek. W Bredzie działa nawet małe muzeum generała, a cztery spośród pięciu partnerskich miast Bredy są z Polski (Gdańsk, Łódź, Myszków i Wrocław). Na zdjęciu obok (z Wikipedii) jest własnie grób generała Maczka.

niedziela, 14 lutego 2010

Karnawał w Holandii

Wczoraj rozpoczął się karnawał. W Holandii karnawał obchodzi się hucznie, ale tylko w części kraju - na południe od wielkich rzek. O co chodzi? Wielkie rzeki to nazwa obszaru o szerokości około 25 km i długości 150 km, który stanowią ujścia i końcowe odcinki sześciu dużych europejskich rzek, między innymi ramion Renu. Rzeki dzielą wyraźnie kraj na dwie części, najważniejszą różnicą jest to, że w południowej części przeważają katolicy i świętuje się tutaj karnawał. Mieszkając w protestanckiej części (na północ od rzek) i chcąc zobaczyć karnawał, musiałem się wybrać na południe... ale pora skończyć lekcję geografii i opisać sam karnawał :)
Pierwsze, co rzuca się w oczy to, że Holendrzy są bardzo wyluzowani. Nieważne, czy ma się 20, czy 60 lat i czy jest się studentem, czy burmistrzem miasta - trzeba się przebrać i doskonale bawić. Przychodzą przebrane całe rodziny i prawie nie widać "normalnie" wyglądających ludzi. Dominują oczywiście gotowce kupowane wcześniej w sklepach, w tym roku najpopularniejsze były strój więźnia, zakonnica w mini, stewardesa i pilot KLM, choć najciekawsza jest własna inwencja. Można się przebrać za wszystko - odkurzacz, kolumnę koryncką, krowę, rycerza, kopkę siana... mi najbardziej podobał się Jack Sparrow - Holender mający akuratną posturę i rysy twarzy, dzięki genialnemu strojowi i makijażowi wyglądał identycznie jak filmowy pirat! Całość genialnie dopełniał chwiejny krok i błędne wywracanie oczu :)
Na zdjęciu właśnie pierwszy dzień karnawału. Zdjęcie zostało zrobione stosunkowo wcześnie, miasto dopiero się zapełniało przebierańcami. Był lekki mróz, a wiele strojów zmuszało właścicieli do chodzenia z gołymi nogami, dekoltami, ramionami, czy głowami. Ja byłem w czapce, rękawiczkach, polarze i kurtce i marzłem, a oni półgoli przychodzili na miasto bawić się do późna w nocy... Ten naród nie przestaje mnie zadziwiać. Zdjęcie przedstawia rynek Bredy, która jest najbardziej polskim miastem Holandii. W następnym wpisie wyjaśnię, co takiego łączy Bredę z Polską.

wtorek, 9 lutego 2010

Egalitaryzm

Społeczeństwo w Holandii jest bardzo egalitarne, czyli równe. Nie ma tu wywyższania czy szpanowania, które są bardzo niemile widziane w kulturach protestanckich. Ktoś ma więcej pieniędzy, ktoś ma mniej - pewnie to kwestia szczęścia i priorytetów w życiu, ale nie przesądza o tym, że ten bogatszy jest lepszy. Co ciekawe, Holendrzy takie poczucie mieli już od kilku stuleci, to właśnie niedaleko stąd wybuchła rewolucja francuska z hasłami równości.
Jest tu bardzo wysoka redystrybucja zarobków, co wynika głównie z obowiązujących stawek podatków i powoduje duże zrównanie zarobków. Tutaj ktoś mający trzy razy wyższą pensję od przeciętnego pracownika jest już naprawdę dobrze zarabiającym, gdy w Polsce różnice dziesięciokrotne nikogo nie dziwią.
Temat ten poruszyła niedawno Gazeta Wyborcza w bardzo ciekawym artykule, z którego właśnie pochodzi ilustracja obok. Widać tutaj, jaka przepaść dzieli Polskę i Holandię, ta ostatnia jest w dość elitarnym klubie najbogatszych państw europejskich, a Polska, mimo iż sama nie jest tak biedna, jest dokładnie na przeciwległym końcu osi razem z Rumunią i Ukrainą. Widać, że Polska, która coraz bardziej zbliża się do średniej unijnej jeśli chodzi o majątek, w egalitaryzmie niestety odstaje bardzo i wciąż tkwi w "Azji".
Jednak czy to jest takie złe? Czy to źle świadczy o Polsce, że tutaj kadra zarządzająca zarabia dużo? Czytelnicy mogą mieć różne zdanie na ten temat zależnie od poglądów politycznych - ci bardziej lewicowi mogą uważać, że najlepszy jest europejski socjał i równanie (w dół), ci bardziej libertariańscy pewnie sądzą, że obowiązujący w Polsce prawie liniowy podatek jest jedyny sprawiedliwy i właśnie on powoduje tak szybki rozwój kraju. Niezależnie jednak od tego, jest to dość ważna różnica pomiędzy Polską i Holandią, której nie można pominąć.

środa, 3 lutego 2010

Podejście do zwierząt

Nie, nie będę starał się licytować, który naród bardziej kocha zwierzęta, pewnie pomiędzy Polakami i Holendrami nie ma zbyt wielu różnic. Niezależnie, czy kot nazywa się "Hijzen" albo "Kicia Koteczka", jest tak samo kochany. Różnice, moim zdaniem, pojawiają się po śmierci zwierzaczka. Niestety w Polsce jest to trochę temat tabu - wiadomo, że w polskich mieszkaniach są setki tysięcy zwierząt, ale nikt nie wie, co się z nimi potem dzieje. Znikają? Niestety nie - pan Józio z parteru zakopie pod osłoną nocy na pobliskiej łące. A mniejsze zwierzątko to mniejszy kłopot i można z nim zrobić cokolwiek.
Akurat niedawno wpadła mi w ręce ulotka krematorium dla zwierząt położonego niedaleko Haarlem. Lista usług może zdziwić niejednego Polaka - mamy tu kremację (od 35 euro za chomika czy ptaszka, poprzez 57,50 euro za kota do nawet 150 euro za bardzo dużego psa), kremację indywidualną (od 40 do 80 euro dodatkowej opłaty), ale najciekawsze są dodatkowe usługi - można zamówić urnę z prochami i wziąć ją do domu albo wykupić na 5 lat (za 117,50 euro) miejsce na cmentarzu dla zwierząt, można też zażyczyć sobie rozsypania nad morzem prochów zwierzątka za jedyne dodatkowe 15 euro. Oczywiście wybór urn jest bardzo szeroki z katalogu na stronie www.
Jakoś nie za bardzo widzę podobnej firmy w Polsce. Posłowie intelektualnie Spóźnieni (PiS) zaczęliby natychmiast protestować, że to jest nieetyczne, niechrześcijańskie i nieludzkie, żeby tak dobrze traktować zwierzęta, podczas gdy tyle płodów miało troszkę gorszy los, a Sanepid by się bardzo zainteresował tym rozsypywaniem prochów - na pewno w Polsce jest na to odpowiedni paragraf. W końcu najlepiej, żeby jednak Józio poszedł na tą łąkę wieczorem, żaden badylarz kapitalista nie wykorzysta wtedy klasy robotniczej proponując burżuazyjne usługi kremacji.
Na zdjęciu jedno z bardziej ulubionych zwierząt w Holandii, którego niestety w domu trzymać nie da się. W pogodne soboty bardzo dużo Holendrów jeździ konno, specjalnymi ścieżkami konnymi czy też wręcz normalnymi drogami i ulicami, jeśli akurat jest taka konieczność. Oj polska policja miałaby używanie, przecież to idealna okazja do sprawdzenia ubezpieczenia OC, apteczki i gaśnicy, które każdy koń powinien posiadać, prawda?