piątek, 17 kwietnia 2009

Tulipomania

Ciężko wytłumaczyć holenderskie umiłowanie kwiatów bez sięgania do przeszłości. Przeciętny człowiek niewiele wie o historii tulipanów, więc warto ją przybliżyć.
Tulipany przybyły do Europy w XVI wieku z terenów obecnej Turcji. Pod koniec tego stulecia pojawiły się w Niderlandach, gdzie po wychodowaniu odmian znoszących tutejszy lekko chłodniejszy klimat odniosły wielki sukces. Na początku XVII wieku nieznany wirus zaatakował holenderskie odmiany tulipanów nadając ich płatkom zupełnie nieznane wcześniej kształty o postrzępionych brzegach. Stanowiło to przyczynę wybuchu "gorączki tulipanowej". Wkrótce wielu ludzi przerwało swoje dotychczasowe zajęcia i zajeło się handlem i spekulacjami cebulkami tulipanów. Apogeum tulipomanii przypadało na lata 1635-1637 - w tym czasie handlowano cebulkami, które miały się pojawić dopiero za rok, albo odmianami, które jeszcze nie zostały wynalezione (jakoś dziwnym trafem przypomina to obecne kontrakty terminowe, prawda?). Cebulki osiągały absurdalne ceny, za jedną płacono nawet 100 świń, bardzo często też wymieniano cenne nieruchomości na kwiaty, a niektórzy sprzedawali wszystko, co mieli i zastawiali się zamawiając cebulki, które miały się pojawić dopiero w przyszłości!
Jak każda bańka spekulacyjna tulipomania także pękła. W 1637 roku ceny kwiatów zaczęły gwałtownie spadać, a wielu ludzi bezpowrotnie potraciło swoje majątki.
A jak te wydarzenia sprzed prawie 400 lat wpływają na dzisiejszą Holandię? Holendrzy wciąż kochają kwiaty, które w dodatku są tutaj bardzo tanie. Tulipomania stanowi także dla nich nauczkę, żeby unikać baniek spekulacyjnych. Rynek nieruchomości w Holandii jest obwarowany tyloma przepisami i podatkami, że spekulowanie na nim jest bardzo utrudnione. Pamięć o wydarzeniach z XVII wieku wciąż jest świeża i dzięki temu w handlu Holendrzy mają zdrowy rozsądek, którego tak bardzo brakuje współczesnym finansistom.
A na zdjęciu, oczywiście - Keukenhof w pełnej krasie.

Brak komentarzy: