sobota, 31 maja 2008

Zaraz po wylądowaniu

Co prawda byłem wcześniej na rozmowie o pracę w Amsterdamie, ale to było parę godzin i będąc zabrany spod lotniska do firmy i odwieziony z powrotem, nie zobaczyłem prawie nic.
Na lotnisku Schiphol wylądowałem w piątek wieczorem ściskając w ręku instrukcję dojazdu (idź w lewo, autobus 300, kup bilet do, idź prosto, drzwi numer itp). Wcześniej dużo czytałem o Holandii i wiedziałem, że tu praktycznie wszyscy mówią po angielsku, że żyje się łatwo, że dużo wody, że płasko, że raj rowerowy itp. Największym zaskoczeniem jednak było dla mnie to, że po wyjechaniu z lotniska, autobus nie jechał ulicami, tylko osobną drogą dla autobusów, która miejscami biegła w ogóle nie wzdłuż ulic! W kraju, gdzie ziemia jest tak cenna, są osobne drogi dla autobusów, osobne dla rowerów i osobne dla samochodów! A pierwszeństwo na drogach jest też w takiej kolejności - najważniejszy jest transport zbiorowy, potem rowery, a na końcu samochody. Dla przybysza z Polski jest to szok :)

2 komentarze:

Unknown pisze...

Bardzo bym chciała zadać Panu kilka pytań z Racji chęci porzucenia tego samego miejsca, które Pan zamieszkiwał, na rzecz Amsterdamu :)

Gregor pisze...

No wszystko super, tylko że nie wiem, jak się skontaktować :)