sobota, 31 maja 2008

Pierwszy dzień


W luźnej formie spisane uwagi po pierwszym dniu w Holandii:
  • raj rowerów, tysiące rowerów na ulicach, wszędzie wydzielone drogi z pierwszeństwem
  • ludzie bardzo mili, gdy się kogoś potrąci, to uśmiecha się, a nie warczy
  • spójna i bardzo podobna do siebie zabudowa, a jednak każdy dom jest inny, nie ma przez to monotonii
  • w sklepach jedzenie tanie, nawet dla przybysza z Polski
  • dziś w PL upały niesamowite, natomiast w NL cały dzień spędziłem w zapiętym polarze, a nad morzem było tak zimno, że trzeba było się ewakuować do restauracji na gorącą czekoladę :) dodatkowo parę razy spadły pojedyncze krople deszczu,
  • nie ma na ulicy grubasów, są ludzie o różnych karnacjach, ale nie rzucają się w oczy "ciapaci" tak jak w Londynie
  • babcie 70-letnie na rowerach dzwoniły, jak za wolno jechałem i blokowałem im przejazd :)
  • do znudzenia - ta infrastruktura - drogi, ławki, płotki, trawka, wszystko - tak praktyczne i przemyślane, że Polak nie może przestać się dziwić
  • kraj łatwego, wygodnego i przyjemnego życia wśród miłych ludzi, którzy się nie spieszą
  • jadąc w stronę morza jedzie się pod górkę, wracając z morza do miasta jedzie się w dół, no cóż - życie w depresji :)
  • dziewczyny na ulicach nawet nie takie brzydkie, nie to co np. w Niemczech ;)
A na zdjęciu najsłynniejszy wiatrak w Haarlem - Adrian (Molen de Adriaan).

Brak komentarzy: